Quantcast
Channel: Ludwika Dorna blog powyborczy
Viewing all articles
Browse latest Browse all 11

PREZYDENT DUDA ZA CZERWONĄ LINIĄ

$
0
0

Dotychczas broniłem prezydenta Andrzeja Dudę przed krytyką, że stał się narzędziem PiS w kampanii wyborczej. Twierdziłem, że zbliża się do cienkiej czerwonej linii, ale jej nie przekracza. Oczywiste, że Pan Prezydent bardziej sprzyja PiS niż innym partiom, co widać, słychać i czuć. Ale dotąd udawało mu się uniknąć bezpośredniego, bulwersującego zaangażowanie w międzypartyjne starcie. Wyjątek był jeden- zgłoszenie propozycji własnego, a politycznie PiS-owskiego, referendum, ale tu Andrzej Duda miał mocne usprawiedliwienie. Nie on zaczął, zaczął Bronisław Komorowski, którego z kwaśnymi minami poparła w Senacie PO.

Dziś jednak muszę stwierdzić, że prezydent Duda przekroczył cienką czerwoną linię, zaangażował się w konflikt z premier Ewą Kopacz w interesie PiS i w celu pognębienia PO, w dodatku wystawiając na szwank interesy Rzeczpospolitej, których na mocy artykułu 126 Konstytucji obowiązany jest strzec.

Chodzi mi o uchodźców i kryzys migracyjny, który  z punktu widzenia państw Europy Zachodniej i Południowej jest dla Unii Europejskiej kryzysem o wiele ważniejszym niż wojna rosyjsko-ukraińska, gdyż dotyczy podstaw funkcjonowania ładu społecznego w tych państwach, kwestii ich bezpieczeństwa wewnętrznego, a także jednego z fundamentów UE, czyli układu s Schengen.

Jest jasne, że w takiej sytuacji Polska nie może udawać, żę „nasza chata z kraja” z co najmniej trzech powodów, a mają one dla mnie charakter strategiczny i polityczny. Od zajmowania się względami humanitarnymi i moralistyką są inni. Po pierwsze, chodzi o układ z Schengen, brak kontroli na granicach wewnętrznych UE. Rzecz tak oczywista, że nie wymaga uzasadnienia. Po drugie, chodzi o solidarność naszych natowskich i unijnych partnerów z nami i całą wschodnią flanką NATO w obliczu zagrożenia ze strony Rosji. Ta solidarność istnieje, choć jej poziom nas nie zadowala, ale brak jakiejkolwiek solidarności, byłby stanem dużo gorszym od obecnego. Ale dlaczego Niemcy, nie mówiąc już o Włoszech i Grecji maja okazywać solidarność z nami w kwestii Rosji, jeśli my nie okażemy solidarności z nimi w sprawie kryzysu migracyjnego? Co więcej, kryzys migracyjny można potraktować z polskiego punktu widzenia jako pewną szansę. Polska może dać sygnał, że gotowa jest odważnie i w sposób masywny włączyć się w rozwiązanie kryzysu migracyjnego, ale nie za darmo. Warunkiem powinno być zniesienia blokad na zwiększenie obecności NATO na wschodniej flance ze stałymi bazami na terenie Polski włącznie. Czyste coś za coś, nowa konstrukcja solidarności europejskiej uwzględniająca w sposób zrównoważony strategiczne interesy wszystkich jej członków.

Po trzecie, społeczeństwo polskie jest w sprawie kryzysu migracyjnego głęboko zdezorientowane. Z jednej strony wie, że to sprawa ważna, dotyczy całości UE i chcąc, nie chcąc także nas. Z drugiej jest bombardowane informacjami a starciach imigrantów z policją na Węgrzech, w Grecji, Macedonii, atakach na kanał pod tunelem La Manche i w ogóle narastającym chaosie i zaczyna się obawiać. Naturalne jest oczekiwanie, że w ciężkiej sytuacji kryzysowej władze Rzeczpospolitej będą działały zgodnie i wspólnie, bo tego wymaga interes narodowy.

A jaką mamy sytuację na polskiej scenie politycznej. Z jednej strony pani Beata Szydło kandydatka PiS na premiera i cała ta partia. Ich stosunek do kryzysu migracyjnego można określić porzekadłem: skuś baba na dziada. To problem premier Ewy Kopacz i rządu PO i cokolwiek zrobią wrazimy im rdzawy kindżał w plecy. Niby mamy kampanię wyborczą, więc nic dziwnego, ale z drugiej strony pani Szydło ma jakieś szanse, że za dwa, trzy miesiące to ona będzie premierem – i co? Może warto powiedzieć, jak chce rozwiązać ten ciężki problem, a nie zasłaniać się tchórzliwie Ewą Kopacz.

Ale pani Szydło, to pani Szydło, jest kampania wyborcza, walczy o władzę. Istotniejszy jest Andrzej Duda, który nie walczy o to, by być Prezydentem, ale jest Prezydentem. Ten wpis na blogu został wywołany wypowiedziami szefowej Kancelarii Prezydenta, minister Małgorzaty Sadurskiej w programie pani Olejnik. Pani minister pozwoliła sobie na następujące stwierdzenia:

Jest prowadzona dziwna polityka informacyjna, pani premier cały czas mówi o 2 tys, a w kręgach UE mówi się nawet o 10 tysiącach uchodźców/…/ Pytanie o uchodźców jest pytaniem do rządu i pani Ewy Kopacz/…/ Pan prezydent jeśli uzna to za stosowne spotka się z panią premier w tej sprawie, ale póki co deleguje do tego swoich współpracowników.

Toczka w toczkę to co głosi pani Szydło. Rdzawy kindżał i zyg, zyg, marchewka. Nie stanowisko propaństwowe, ale polityczny infantylizm.

Albo zatem Prezydent Duda pójdzie w tę stronę, o której mówi minister Sadurska i wtedy ludzie mu najżyczliwsi i niezaczadzeni niechęciami politycznymi będą musieli stwierdzić, że w ciężkim czasie do roli Prezydenta nie dorósł, ale szybko dokona istotnej korekty i spotka się ze swej inicjatywy z panią premier, najlepiej w towarzystwie ministra spraw zagranicznych, ministra spraw wewnętrznych, ministra administracji i ministra koordynatora ds. służb specjalnych. Szybko, bo przed nami, i to przed dniem wyborów, spotkanie unijnych ministrów spraw wewnętrznych, a później Rady Europejskiej. Andrzej Duda tu i teraz musi dokonać wyboru. Albo jest Prezydentem RP naprawdę albo degraduje zajmowany przez siebie urząd do roli narzędzia propagandowej walki z PO.


Viewing all articles
Browse latest Browse all 11

Latest Images

Trending Articles